Streszczenie
Gdy wybuch epidemii wciąż jeszcze nie następował, liczba zgonów pozostawała niewielka, doktor Rieux miał okazję porozmawiać z Grandem i narrator wykorzystał okazję, by poświęcić kilka słów skromnemu urzędnikowi merostwa bez stałego etatu. Miał około pięćdziesięciu lat i od dwudziestu czekał na posadę, którą dawno temu mu obiecano. Nie potrafił upomnieć się o przyznanie stanowiska. Był cierpliwy, żył bardzo skromnie. Rieux uznał, że jego tajemnicze popołudniowe zajęcia prawdopodobnie mają charakter „czcigodnej manii” i jest nią, przypuszczalnie, pisanie książki. Doktor uważał, że dżuma nie ma przyszłości w mieście, w którym ludzie oddają się tak szlachetnym zajęciom. Grand określony został przez Rieux jako ktoś, kto „zawsze ma odwagę dobrych uczuć”. Doceniał w nim dobroć i przywiązanie, do których współcześni mu rzadko się przyznawali. Urzędnik nie wahał się mówić o miłości do siostry i siostrzeńców. Rieux doprowadził do spotkania władz z lekarzami w ramach komisji sanitarnej. Badania nie wykazały jeszcze z pewnością, że chorzy umierali na dżumę, ale Castel zapewnił, że to dżuma, Rieux zaś twierdził, że niebezpieczeństwo śmierci połowy mieszkańców Oranu jest realne. Domagał się podjęcia stanowczych kroków. Sam telegrafował do Paryża w celu sprowadzenia serum. Prefekt po ostrej wymianie zdań przyjął do wiadomości, ze sytuacja jest poważna. Pojawiły się na ulicach afisze z zaleceniami władz. Rieux zwrócił uwagę, że treść komunikatów była wynikiem kompromisu pomiędzy koniecznością powstrzymywania rozprzestrzeniania się choroby a niechęcia przyznania, że sytuacja jest poważna. Grand zauważył zmianę w zachowaniu Cottarda, stał się dla ludzi życzliwy, jakby chciał ich sobie zjednać. Rieux dwukrotnie poczuł lęk, gdy myślał o dżumie, zapragnął ludzkiego ciepła i wszedł wtedy do przepełnionych kawiarni. Rozmowa doktora z Cottardem zawiera dziwne wypowiedzi niedoszłego samobójcy, jakby życzył sobie jakiegoś dużego nieszczęścia. Pytał też, czy policja przeprowadza aresztowania w szpitalu. Narrator opisuje miasto, odgłosy i zapachy. Liczba zachorowań rosła, różne obiekty zaczęto zamieniać na prowizoryczne szpitale. Przywieziono serum, ale okazało się, że jest go zbyt mało. Pacjentów i zgonów również przybywało. Zapadła decyzja o ogłoszeniu stanu dżumy. Zamknięto miasto